Nie zrozumiesz...
Nie, nie zrozumiem, jednak nie dlatego, że moja percepcja tego nie ogarnia, ale że nie mam zamiaru tego rozumieć...
Nie obchodzi mnie to, że w dzisiejszym świecie wszystko się relatywizuje, traci na wartości, że z gówna robi się cnotę, a cnotę uważa się za coś nieistotnego, wręcz wrogiego.
"Cnota (łac. virtus, gr. ἀρετή – areté) – ugruntowana, stała etyczna dyspozycja człowieka gotowego posługiwać się swoimi władzami moralnymi − rozumem, wolą i zmysłami − do postaw i konkretnych czynów zgodnych z dobrem etycznym[1].
Cnota jest trwałą sprawnością moralną osoby, dzięki której przestrzeganie zasad moralnych staje się łatwe. Osoba jest w tym pewna - nawet wobec okoliczności niesprzyjających. Bycie kimś prawym, wiernym dobru moralnemu sprawia człowiekowi, który posiadł cnoty, wewnętrzną przyjemność[2].
Cnota uważana jest przez różne koncepcje etyczne za jeden z najważniejszych elementów życia etycznego człowieka. Systemy etyczne można podzielić na takie, które uznają ją za cel, i takie, które uznają ją za środek do celu[3]. Typ teorii etycznych, które uznają cnotę za fundamentalne pojęcie etyczne określa się jako etyka cnót (etyka aretaiczna)."
Wolałam wkleić ten cytat, ponieważ czytając niektórych na tym forum, obawiałabym się, że słowo
cnota, może im się skojarzyć jednoznacznie, czyli z defloracją (przerwaniem, przebiciem błony dziewiczej, znajdującej się u ujścia pochwy).
Kocham was
Mnie nie musisz, jakoś mi nie zależy.