Pisane w III osobie
Powspominałem sobie o kilku Paniach prostytutkach. Z nostalgią ofkors. Do offtopu jak znalazł.
Henry coraz częściej opuszczał stanowisko pracy. Zazwyczaj były to szybkie wypady na kurwy. Czasem na obiad. Zakrapiany. Do pracy przychodził wcześnie. Wyrabiał się. Wkurwiało go, że musi czekać na sczytanie tekstu, albo na ułożenie graficzne strony. Końcówki dnia były już gorsze. – Po co ci wszyscy ludzie tak długo tu siedzą. To jakiś obłęd – myślał wtedy.
Nikogo nie obchodziło, że zaczynał pracę już po szóstej rano. Natomiast wszystkich obchodziło to, żeby był w pracy był jak najdłużej. Koło 18-19 w gazecie zaczynał się młyn.
- Więcej, szybciej, KURWA – wrzeszczeli. – CO TAKIE TO CHUJOWE – darli mordy.
Wtedy wszyscy wariowali z zamknięciem gazety, a Henry często już był zmęczony po kilku godzinach nieobecności.
– Powinni mnie zrozumieć, że byłem w południe u kurwy a później trochę wypiłem – myślał wówczas. Nie rozumieli.
Po jakimś czasie Henry miał już rozpracowaną mapkę dziwkarskiego rewiru koło siebie na szybkie wypady.
- Dzięki ci Jezu za to. Inaczej bym zwariował – myślał często w pracy.
Najbliżej Henrego była Czarna Pantera – kurwa rzecz jasna. Na podrywanie normalnych kobiet nie miał ani pieniędzy, ani czasu ani chęci.
Poszedł do niej na piechotę. Drogę skrócił sobie przechodząc przez stary zakład pracy – rodem z kwitnącej komuny.
Lubił tam chodzić, był długi korytarz, kiosk ruchu, na dole stołówka gdzie można tanio zjeść. Nic się tam nie zmieniło – nawet po wejściu prężnego inwestora. Ludzie dalej chodzili w garniturach niezbyt modnych, w kiosku Ruchu unosił się zapach świeżych gazet, fajek.
– W tym kiosku unosi się zapach lat 70 – wdychał ten zapach. Był wspomnieniem dzieciństwa.
Oczywiście byli tam też menadżerzy średniego szczebla z nażelowanymi włosami, sikorami na łapach i gadką, która przyprawia o mdłości. No, ale gdzie ich nie ma.
Wyjął telefon.
- To ja. Dzwoniłem przed chwilą.
Zabrzęczał domofon.
Wszedł do Pantery. Czwarte piętro. Mieszkanie słabo umeblowane. - No, ale w końcu po co tam meble.
Łazienka czysta, ilość płynów do kąpieli wystarczająca, mydło nie chrzczone. Czyli średni kurewski standard warszawski. Zawsze tak taksował te kurwidołki.
Dziwka uśmiechnęła się.
- No dobra to co robimy?
Popatrzył na nią. Miała na pewno ponad 170 cm i lekko nijaką twarz – nie była piękna ale i nie odrzucała. Miała jakiś taki nosowy tembr głosu – dziwny, ale zrozumiały przy tej robocie. No cóż, biały katar.
Kilka dziar.
Nogi ok, dupa może być, cycki ukryte i dobrze. Duże – ale to wypchane podkolanówy - pomyślał. Włosy czyste, skóra w stanie dobrym. W pokoju materac, miękki, co nie ułatwia zadania.
Usiadł na kolanach na materacu. Przyjął pozę katolika.
- Obciągaj
- Ok. skarbie. Jak tam sobie chcesz.
Obciągała ok, brała dość głęboko, nie rysowała. Przyjęła pozycję na pieska i zaczęła jechać, z tej pozycji wyglądała atrakcyjnie. Później poprosił ją, żeby uklękła na podłodze a sam wyżej na materacu brandzlował się podczas gdy ona ściskała mu torbę i lizała kutasa. Coś tam starała się zajęczeć. Oddał jej więc pałę. Zaczęła obciągać mocniej. Pała urosła jak należy.
- Zajebiście – zasyczała.
Dziwki jak im kutas urośnie w ustach to się tak cieszą. Bo generalnie to nie mają wiele powodów do radości.
- Uważaj.
Pantera zdjęła to różowe wdzianko i wystawiła cyce. Liżąc pałę i dobrandzlowując ręką zafiniszowała między skarpetami, które w dotyku były miękkie i przyjemne.
Oszukała jednak. Widać stara wyjadaczka. Miał jej skończyć w buzi, ale skubana umiejętnie zaraz przed wystrzałem, poudawała, wyjęła z japy i skończyła na wargach.
Henry nie był człowiekiem małostkowym, więc pogodził się i z tym.
- Słuchaj. Nie wyjmuj na przyszłość z buzi przy końcówce. Nie to, żebym wypominał, ale wiesz, przyjemniej jest, jak w takim momencie jest ciepło – zwrócił jej uwagę.
- Ok., ale że zauważyłeś...
Baby. Dziwki też baby. Z wypaczonym morale, często przyćpane, chciwe. Ale to baby, takie same jak inne.
Wrócił do pracy i starał się być w takich momentach niewidzialnym człowiekiem. Nawet szybko mu zeszło.
Jak wchodził zobaczył ją. Przed recepcją siedziała gościówa od sprzątania. Patrzyła się na Henrego. Rozchylała granatową spódniczkę. Widział jej przelewające się leniwe uda, zajrzał głębiej i zobaczył białe wielkie majty.
- Po co ja tam zajrzałem? - pomyślał. Wyobraził sobie, że na tych białych majtach na bank jest jakaś żółta plama.
Ona cały czas miała wbity wzrok w Henrego. Patrzyła się jakby była wiernym psem, który dostał wpierdol za nic. To był jego pracowniczy wyrzut sumienia. A może po prostu ona już miała taki wzrok. Z pozoru przeszywający, a w rzeczywistości wynikający z wrodzonej i nabytej tępoty.
- Nie myłem pały po ssaniu, kurwa mać a dziwka dość mocno się śliniła – pomyślał Henry i zaczął panikować.
Poszedł do łazienki, ale nie mógł tak po prostu umyć pały w umywalce. Była zaraz przy wejściu do kibla. Pomyślał o tych wszystkich bakteriach, które właśnie wyżerają jego kutasa. Widział go już czerwonego, całego w plamach, swędzącego.
- Jezusie – Henry nie mógł wytrzymać tego naporu. Wytężył uszy, odkręcił kurek rozpiął gacie i otworzył drzwi od kibla. Puścił wodę z kranu nabrał w garść, przemył i poleciał szybko do kabiny obmywać kutasa. I tak kilka razy. Spojrzał na podłogę.
- Sprzątaczki się wkurwią – pomyślał.
Nachlapał straszliwie, ale pała umyta. Podczas ostatniego skoku między umywalką a kiblem do toalety nagle zupełnie po cichu wpierdolił się jego kolega. Nic nie powiedział. Tylko ten wzrok.
Henry wzruszyłem ramionami. W pracy i tak cieszył się odpowiednią opinią.
Przypomniała mu się Pantera. A zwłaszcza jak jej się zlał na cyce.
Powiedziała wtedy – Jakie fajne ciepełko, wreszcie, bo od rana tylko marznę.
Miło jest być miłym dla ludzi.