Tak dyskutujecie o rzeczach prostych, jakby to był jakiś cud. CPL to taka sama wydmuszka jak elektrownia atomowa. Kto miałby tu przylatywać, na jakieś zadupie, a potem rozwozić towary na zachód (bo przecież nie na wschód). No właśnie. Podstawowa analiza wykazuje, że takie coś jest nieopłacalne. Tak samo jak 10 pasmowa obwodnica małej gminy w powiecie we wschodniej Polsce.
Żeby ten port miał sens, musiałaby być potrzeba z niego korzystać. Dobrze wiemy, że nasz kraj jest biedny, więc nikt tu niczego nie sprzedaje. Tu jest montownia, a towary jadą na zachód, takie plusy bycia w UE, że nasza tania siła robocza, plus bycie w UE sprawia że towary z niższej półki technologicznej u nas wyprodukowane są tańsze nawet niż te sprowadzane z Chin (gdy uwzględnimy koszta transportu, cła, bla bla bla). Więc teraz pytanie. Po co coś samolotem wysyłać do Polski, potem na lotnisku dopiero na tira, potem pchać kilka tysięcy kilometrów tirem, skoro można wysyłać bezpośrednio do kraju docelowego. No właśnie. W dodatku u nas po prostu nie ma infrastruktury. Dróg jest mało, są zatłoczone, korzystanie z chujowych autostrad drogie. Więc zostaje transport kolejowy, który także u nas jest w stanie delikatnie mówiąc, chujowym. Ergo, inwestycja warta miliardy, z czego spory procent pójdzie do swoich, a którą będą spłacać wnuki naszych wnuków i dalej się ona nie zwróci, tak samo jak przekop mierzei, czy tak samo jak milion polskich aut elektrycznych (ech pamiętam jak z pisiorami się kłóciłem kiedy Pinokio obiecywał nierealny termin i żałosną dotację, że to nie ma prawa sie udać).
To jest miś na miarę naszych czasów. Bo po co inwestować i rozwiązywać realne problemy, skoro można wymyślać sobie własne demony a potem je pokonywać.